poniedziałek, 11 grudnia 2017

Niepokalana z Guadalupe – Patronką życia poczętego



Obraz Matki Bożej z Guadalupe jest szczególnie bliski wszystkim broniącym ludzkiego życia. Na swoim cudownym autoportrecie Matka Boża przedstawiła się w stanie błogosławionym. W samym centrum wizerunku, na łonie Maryi jest widoczny czteropłatkowy kwiat, przez Meksykanów nazywany Nahui Olin - Kwiatem Słońca. To symbol pełni i nowego życia. Ten niezwykły kwiat, umieszczony na łonie Maryi, z całą pewnością oznacza, że była Ona brzemienna. Dodatkowo Niepokalana ma czarną szarfę na talii, która symbolizuje stan błogosławiony.

Wizerunek Niepokalanej Maryi z Guadalupe, jaki otrzymał biskup na potwierdzenie prawdziwości objawień, przedstawia Maryję w stanie błogosławionym. Fakt ten stanowi pozawerbalne przesłanie Maryi, dostrzegalne i odczytane wizualnie. Maryja przez to chciała coś powiedzieć nie tylko ówczesnym mieszkańcom Meksyku, ale także następnym pokoleniom i nam współczesnym ludziom żyjącym na przełomie drugiego i trzeciego tysiąclecia.
Znakiem rozpoznawczym macierzyństwa Maryi na Jej wizerunku z Guadalupe jest szarfa, która przepasuje Jej biodra oraz lekko uwypuklone łono, zaznaczone na wizerunku po prawej stronie na szacie. W tym miejscu na sukni Maryi jest również umieszczony czteropłatkowy kwiat jaśminu, który dla Azteków był symbolem życia. Dzięki katechezom misjonarzy Indianie zrozumieli lepiej, że Maryja jest tą Matką, z której narodziła się nowa światłość, słońce nowej ery, i dla nich nastał czas nowego życia w blasku prawd wiary chrześcijańskiej.
Również gwiazdy na szatach Maryi wyrażają głęboką symbolikę. I tak np. gwiazdozbiór Lwa umiejscowiony jest na okryciu Maryi obok kwiatu jaśminu. W wyjaśnieniu tego symbolicznego znaku przychodzi z pomocą księga Objawienia św. Jana, który w rozdziale 5,5 wyraźnie wskazuje na Jezusa jako na zwycięskiego «Lwa z pokolenia Judy, Odrośl Dawida, który otworzy księgę i siedem jej pieczęci».
Tak więc już w XVI w. zarówno Indianie jak i Hiszpanie odczytali właściwie i poprawnie prawdę religijną zawartą w tym cudownym wizerunku, który zawiera w sobie dalsze przesłanie Maryi. Dzięki pracy ewangelizacyjnej misjonarzy Indianie utwierdzili się w przekonaniu, że rozwijające się nowe życie pod sercem matki jest nieocenionym darem Bożym i jako takie jest święte. Dla Azteków prawda ta miała bardzo doniosłe konsekwencje w przemianie ich światopoglądu z pogańskiego na chrześcijański. Zrozumieli, że Maryja przyczyniła się do zakończenia rytualnych krwawych ofiar z ich ludzkiego życia składanych ich bożkom pogańskim. Wiara chrześcijańska przekonała ich, że te krwawe ofiary z ich ludzkich serc nie są już konieczne, gdyż wystarczająca jest już jedyna ofiara przebitego Serca Jezusa na krzyżu oraz duchowa ofiara Niepokalanego Serca Maryi, Matki Jezusa, uczestniczącej duchowo w ofierze swego Syna.
Z perspektywy kilku wieków widać dziś wyraźniej jak dalekosiężne jest to przesłanie Maryi z Guadalupe i jak szczególnie aktualne jest ono w naszych czasach. Maryja stała się bowiem Obrończynią życia i Patronką życia poczętego już w XVI w. Prawdę tę wyakcentował dobitnie papież Jan Paweł II z okazji swej podróży apostolskiej do Meksyku, apelując 23 stycznia 1999 r. w Guadalupe o obronę życia. Powiedział wtedy m. in. :
„Kościół musi głosić Ewangelię życia i z proroczą mocą występować otwarcie przeciw kulturze śmierci (...) Tego domagamy się: życia i godności dla wszystkich dla wszystkich istot poczętych w łonach matek (...) Drodzy bracia i siostry, nadszedł czas, aby na waszym kontynencie raz na zawsze położyć kres wszelkim atakom na życie”.
Następnego dnia w czasie Mszy św. w obecności 2 milionów Meksykanów, zawierzając Maryi sprawę życia poczętego, papież powiedział:
„Pod Jej macierzyńską opiekę oddaję (...) życie i niewinność dzieci, zwłaszcza tych, którym zagraża niebezpieczeństwo śmierci, zanim się urodzą. Jej miłościwej trosce zawierzam sprawę życia i niech żaden Meksykanin nie waży się podnosić ręki na cenny i święty dar życia ukrytego w łonie matki!”
Przy tej okazji zdecydował, by liturgiczne wspomnienie Matki Bożej z Guadalupe, obchodzone 12 grudnia, było odtąd świętem dla całego kontynentu Ameryki.

Przesłanie Matki Bożej z Guadalupe, Patronki i Obrończyni życia poczętego jest także apelem nieba skierowanym do wszystkich narodów na całym świecie. Jesteśmy dziś świadkami przerażającego paradoksu: kiedy w XVI w. Maryja z Guadalupe położyła kres krwawym ofiarom z życia ludzkiego wśród Azteków, to w dzisiejszym świecie, nawet w narodach chrześcijańskich powraca się i praktykuje pogańskie obyczaje pozbawiania życia najsłabszych i najbardziej bezbronnych istot ludzkich przez zbrodnie aborcji, a nieuleczalnie chorych i starców przez eutanazję.


Modlitwa:
Boże, Ojcze miłosierdzia, Ty swój lud otoczyłeś szczególną opieką Matki swojego Syna, dozwól wszystkim, którzy wzywają Świętą Dziewicę z Guadalupe, aby na drogach sprawiedliwości i pokoju z żywą wiarą szukali postępu narodów. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

„Jestem lekarzem, jestem człowiekiem i jestem katoliczką” – Irena Konieczna

Absolwentka Uniwersytety Poznańskiego, lekarz specjalista ginekolog-położnik. Podczas II Wojny Światowej była lekarzem wojskowym, w czasie okupacji żołnierzem AK i Szarych Szeregów, aresztowana przez gestapo i przewieziona do obozu Auschwitz-Birkenau.


W obozie zagłady pracowała jako lekarz, obok „obozowej porodówki”. Prowadzonej przez Stanisławę Leszczyńską, położną z Oświęcimia. Przy trudnych porodach pracowały razem.
Po okupacji założyła i przez wiele lat kierowała Poradnictwem Rodzinnym w Diecezji Gdańskiej, współpracowała z Telefonem Zaufania „Anonimowy Przyjaciel” w Gdańsku, pracowała w PCK, należała do organizacji kombatanckich i „Solidarności”.

Podczas pobytu w Oświęcimiu nie zgodziła się na usuwanie ciąż. Tak opowiada o niej dr Elżbieta Pawłowska, więźniarka nr 55 852:

„Pamiętam, jak przywieźli do Oświęcimia ogromny transport Żydówek niemieckich, wśród których było dużo kobiet w ciąży. Niemcy podjęli plan nowego okrucieństwa. Postanowili usunąć każdą ciążę bez względu na okres jej zaawansowania. Wezwano dr Irenę Konieczną do władz obozowych i powiedziona jej, że ciąże ma usuwać. <<Ja się nie zgodzę>> – powiedziała dr Konieczna władzom obozowym – <<nawet, kosztem życia, jestem lekarzem, jestem człowiekiem i jestem katoliczką>>. Tak powiedziała i puścili ją”.

Po powrocie na wolność było jej ciężko. Mieszkanie zajęte przez sąsiadów. Potem zwolnili ją z pracy w przychodni za odmowę usuwania ciąży, a miała wówczas na utrzymaniu matkę, ciotkę i syna. Ale zawsze wytrwale trzymała się zasad moralnych i nigdy się nie ugięła. Wręcz przeciwnie – zawsze służyła matce i jej dziecku. Stała się jedną z inicjatorek polskiego ruchu obrony poczętego życia. Skromna, cicha, pracowała jako lekarz, była człowiekiem i służyła jak katolik powinien.

„Dziewięć rozmów o aborcji”

Ostatnio przeczytałam książkę. „Dziewięć rozmów o aborcji”. Książka ma za cel przedstawienie argumentów za legalizacją aborcji. Jednakże z zaciekawieniem czytałam te prawdziwe historie, bo na ich podstawie można powiedzieć, co czują kobiety w ciąży w trudnych sytuacjach życiowych i jak można im pomóc. Chciałabym się podzielić z Wami pewnymi cytatami i wnioskami z tej książki.

Już w samym wstępie czytamy, że według statystyk co czwarta kobieta w Polsce dokonuje aborcji. A za każdą z tych aborcji stoi dramat albo trauma, bo z nią wiążą się dramatyczne okoliczności. Część z kobiet wyobraża sobie dziecko, które urodziłoby się z przerwanej ciąży i tęskni za nim. Według redaktorek aborcja jest sprawą kobiet, ich zmartwieniem, strachem i smutkiem. Twierdzą, że nie jest to tylko biologia, ale także rzecz duszy. Trudno się z tym nie zgodzić. Aborcja jest rzeczą duszy, bo jest grzechem, który rani tą duszę.

Pierwsza historia to historia kobiety, która spodziewa się dziewczynki. Dziecko jest chore. Na USG lekarz diagnozuje wodogłowie. Kobieta chce aborcji, nie chce by jej dziecko cierpiało po narodzinach. Lekarze nie zgodzili się dokonać legalnej aborcji. Diagnoza lekarza: dziecko może się urodzić i żyć. Dla matki jest to wyrok – jej dziecko będzie żyło bez mózgu. Co to za życie? Matka nie chce oddać dziecka po narodzinach do hospicjum, ale dokonać aborcji, którą nazywa terminacją ciąży, czemu nie.  Dla tej kobiety aborcja i terminacja to dwie skrajnie różne rzeczy. Koniec historii jest wzruszający: „Nasza Rita żyła półtorej godziny. Jest naszym najpiękniejszym aniołem. Choć żyła tak krótko, zjednała nam mnóstwo dobrych ludzi. co odczuwamy przez cały czas”. Może więc Bóg miał jakiś cel w tym, żeby Rita bez mózgu przyszła na świat?

Następna kobieta również jest za legalizacją aborcji. Sama po ponad 20 latach od aborcji myśli o niej, otwarcie przyznaje się, że aborcja „przeorała” jej życie i nadal żałuje, że to zrobiła. Ta kobieta żałuje, że wtedy nikt jej nie zatrzymał. A dlaczego nie znosi debat o aborcji? Bo uważa, że nie w tej debacie tego, co najważniejsze, czyli pomocy. Uważa, że osoby, które chcą ratować życie nienarodzonych, powinni zacząć od ratowania ich mam. A jak im pomóc? Obecnością i rozmową. Potem urodziła dziecko, gdy była chora na raka. Była samotną matką przechodząca chemioterapię. „Kiedy ten mały człowiek leży i czeka, aż go nakarmisz, zmienisz mu pieluchę, zapewnisz byt, to co? Będziesz chorować? Przecież trzeba go wychować. Byłam sama, co miałam zrobić? Umierać? Nie. Miałam powód do życia”.

Trzecia kobieta żałuje, że dokonała aborcji. Dokonała aborcji, ponieważ „ma kłopot z zajmowaniem się samą sobą”. Według niej, żeby pozwolić sobie na urodzenie dziecka trzeba mieć stabilność finansową i emocjonalną. Jej dziecko prawdopodobnie urodziłoby się chore i to przeważyło sprawę. Jak mówi z chorym dzieckiem jest inaczej: „To jest koniec twojego życia. Bałam się tej straty. Straty swojego życia”. Aborcja zmieniła jej życie. O  tamtym dziecku mówi, że to nie było dziecko, tylko potencjał na dziecko, więc ona nie jest morderczynią.

Czwarta kobieta opowiada, że w chwili gdy podjęła decyzję o aborcji płakała, trzęsła się i miała czarną masę w głowie, pamięta ciemność, w której była. Po aborcji żałowała, żyła z ciężarem, brzemieniem. Ale wtedy dla niej to było jedyne wyjście, postąpiła „dobrze dla siebie”. Nadal tego żałuje i żyje w ciągłym strachu.

Kolejna bohaterka bała się, że samotne macierzyństwo ją zabije. Żałuje do dzisiaj tej decyzji i wie, że to ogromnie wpłynęło na jej życie. Ale twierdzi, że kobieta powinna mieć wolny wybór odnośnie aborcji.

Kolejna bohaterka książki dokonała aborcji, ponieważ nie chciała być w ciąży. „Czułam do niej wstręt. Do mojej ciąży. Czułam, jakbym śmierdziała moczem. Jakbym na pięć metrów śmierdziała genitaliami”. Dla tej kobiety, samotnej, właśnie rozstającej się z partnerem, najważniejsze było wsparcie, obecność drugiej osoby. Jednakże sama twierdzi, że „radość z powodu ciąży i instynkt chronienia tej ciąży za wszelką cenę jest naturalnym stanem, jest naturalną reakcją na bycie w ciąży dla samic naszego gatunku”.

Następna kobieta w ósmym miesiącu ciąży dowiedziała się, że jej córeczka ma zespół Pataua, wadę genetyczną, pustoszącą wnętrze organizmu. Ola się urodziła martwa. Rodzice sami ją pochowali. Przeżyli żałobę. Ale jej mama obwinia lekarza, który wcześniej nie wykrył u jej córeczki wady genetycznej, bo wtedy mogłaby dokonać aborcji. Bo jak twierdzi: „Człowiek nie jest uodporniony, nie jest aż tak silny, żeby samodzielnie poradzić sobie z każdym problemem”.

Ostatnia kobieta mówi otwarcie, że „aborcja zrujnowała mi po latach życie osobiste i jest przyczyną mojej depresji? Poza tym chcę opowiedzieć kobietom, jakie mogą być skutki takiej decyzji, ale też jak można wyciągać wnioski dla siebie”. Urodziła dwoje dzieci, rozwijała swoją karierę zawodową. Jak mówi: „Wszystko, co mogłam im zapewnić i jak najwięcej dać, nie tracąc możliwości na realizację siebie, dałam”. W wieku 40 lat zaszła w ciążę. Zdała sobie sprawę, że w tym wieku jest duże ryzyko na urodzenie chorego dziecka, a jej mąż nie chciał dziecka, bo był za stary na wchodzenie w pieluchy. Po aborcji jej małżeństwo rozpadło się. Mąż zaczął ją zdradzać, a ją samą oskarżał, że dokonała aborcji, bo dziecko nie było jego. Została sama z żalem do męża: „na aborcję umawiałam się z nim. A potem wina za całe zło tego świata spadła na mnie”.

Ostatnia rozmowa na temat aborcji to rozmowa z dyrektorką wykonawczą Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Twierdzi ona, że lekarza w Polsce unikają wykonywania aborcji, zarówno tej legalnej, jak i nielegalnej. Chciałaby przywrócenia aborcji ze względów społecznych. Odnośnie tabletek ellaOne daje przykład Francji, gdzie w szkołach średnich dziewczyny dostają te tabletki po rozmowie z pielęgniarką. O aborcji i prawach kobiet mówi „sprawiedliwość reprodukcyjna”.

My nie chcemy sprawiedliwości reprodukcyjnej, ale szansy dla każdego dziecka na przyjście na ten świat. My chcemy, by każda matka radowała się z przyjścia na świat swojego dziecka, niezależnie od sytuacji, w której obecnie się znajduje. Bo każda matka ma prawo cieszyć się z narodzin dziecka, a każde dziecko ma prawo przyjść na świat. Wiemy, że niektóre kobiety potrzebują pomocy, wsparcia, obecności drugiej osoby, która przytuli, przytrzyma za rękę. Ze świadectw tych kobiet z omawianej książki wynika samotność i tęsknota za normalną ludzką życzliwością. Chcemy, aby te kobiety czuły się błogosławione, bo KAŻDA ciąża jest błogosławieństwem. A błogosławieństw się nie odrzuca…

Chcesz pomóc? Zapraszamy do nas:

https://pomagam.pl/dwakilogramy/
fundacja2kg@gmail.com


Dzieci, które przeżyły aborcję

Kilka lat temu poznałam Sylwię, która bardzo angażowała się w działalność jednej z fundacji pro-life. Kiedy spytałam się, dlaczego tak angażuje się w działania fundacji, powiedziała: „Moja mama chciała dokonać aborcji na mnie. Przeżyłam. Do tej pory mam trudności zdrowotne związane z tym faktem. Ale najgorzej było mi przebaczyć mamie, gdy o tym się dowiedziałam”.

Dzieci, które przeżyły aborcję, są najlepszym dowodem na to, że płód jest żywym człowiekiem, a aborcja jest zabójstwem.
Aborcję można dokonać na kilka sposobów: farmakologicznie, chirurgicznie i za pomocą sztucznego wywołania akcji skurczowej. O ile dwie pierwsze metody nie dają dziecku szans na przeżycie, to trzecia metoda wiąże się z ok. 10%-wym ryzykiem przeżycia dziecka.
Co z dzieckiem, które przeżyje? We Wrocławiu dwa lata temu lekarze podjęli akcję reanimacyjną dziecka, natomiast lekarze z warszawskiego Szpitala Specjalistycznego im. Świętej Rodziny nie podjęli reanimacji. Ratowanie dziecka, które przeżyło aborcję, w dużej mierze zależy od decyzji, obecnego przy porodzie, lekarza. Lekarz nie ma obowiązku nałożonego przez prawo ratowania dziecka. Najczęściej, dzieci które przeżyły aborcję umieszczane są w inkubatorze i w zależności od sytuacji albo zakłada się mu kroplówkę i żywi pozajelitowo, albo nawet tego się nie robi.
A co z matkami tych dzieci? Czy się je powiadamia? Nie ma tutaj standardowych działań. Są matki, które chcą wziąć w ramiona swoje dzieci, są takie, które nie chcą. Są rodzice, które chcą pochować swoje maleństwa, a są ciała noworodków, które pozostają w szpitalu, gdzie poddawane są kremacji.
Dzieci, które przeżywają aborcję, są na całym świecie. W Anglii urodziła się Amelia Hunt, która przeżyła aborcję. Skinner była w ósmym tygodniu ciąży, kiedy odwiedziła klinikę. Zdecydowała się na aborcję medyczną z użyciem pigułki poronnej w klinice Marie Stopes w Bristolu. W przypadku Skinner pigułki nie zadziałały, po kilku dniach krwawienia, kobieta zrobiła test ciążowy, który okazał się pozytywny. Gdy dwa następne wskazywały na ciążę, kobieta poszła do swojego lekarza rodzinnego. Trzeci test okazał się ujemny i ginekolog zapewnił Skinner, że poprzednie wyniki były spowodowane wahaniami hormonów. Po kilku miesiącach okazało się, że Skinner jest w zaawansowanej ciąży i na aborcję jest już za późno. Amelia urodziła się zdrowa, ale najwcześniej za cztery lata lekarze będą mogli powiedzieć, czy leki powodujące aborcje, które przyjęła Shannon, spowodowały długoterminowe szkody rozwojowe.
Inną osobą, która przeżyła aborcję, jest Melissa Ohden, dziś działaczka pro-life. Ciałko Melissy było oblewane roztworem soli z zamiarem uśmiercenia go w łonie matki (była to dość powszechna metoda aborcji). Ginekolodzy byli zdziwieni odpornością dziecka. Postanowili, że obumrze ono w trakcie późniejszego poronienia. Ale Melissa przeżyła i przyjście na świat. Później mówiono, że dziecko będzie upośledzone fizycznie i psychicznie. Melissa została przekazana do adopcji. Znaleźli się ludzie, którzy otoczyli ją miłością i troską. Dali jej tyle ciepła, że organizm dziecka zmobilizował niebywałe pokłady sił do samoleczenia. I tak dziewczynka znów wprawiła lekarzy w osłupienie, bo każda z jej ułomności zniknęła. Jako nastolatka szukała swoich biologicznych rodziców. Dowiedziała się, że jej matkę zmusili do aborcji jej dziadkowie (rodzice matki). 

Chciałabym podkreślić to, czego dowiedziałam się po latach, że mojej biologicznej matce właściwie nie pozostawiono wielkiego wyboru, ktoś inny podjął tę decyzję za nią. Z tego, co mi wiadomo, byli to jej rodzice, a moi dziadkowie, którzy wywierali na nią ogromną presję”.

Aborcja jest dla kobiet niewątpliwie trudnym psychicznie przeżyciem, część z nich wymaga potem specjalistycznego wsparcia z poradzeniem sobie z konsekwencjami podjętej przez nich decyzji. Internet pełen jest doświadczenia kobiet, które przeszły przez ten zabieg, duża część z nich przyznaje, że uczucia, które im towarzyszyły były bardzo trudne i negatywne.

Dlatego tworzymy Fundację, która ma im pomagać, żeby nie musiały przeżywać aborcję, żeby mogły na spokojnie urodzić swoje dzieci pomimo różnych nacisków i presji, zarówno tych z zewnątrz, jak i z wewnątrz. Aborcja jest zabójstwem, więc trzeba tym „legalnym zabójstwom” przeciwstawiać się. Niektórzy robią to poprzez inicjatywę ustawodawczą, drudzy przez manifestację. My chcemy pomagać konkretnym osobom – kobietom i ich nienarodzonym dzieciom.

Pomożesz nam?

 
https://pomagam.pl/dwakilogramy/
fundacja2kg@gmail.com
724 442 551

Przyczyny aborcji

Duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu jest przyczyną większości aborcji. Najmniejsza ilość aborcji jest skutkiem gwałtu. Takie są oficjalne statystyki rządowe.

Wśród przyczyn, dla których kobiety decydują się na dokonanie aborcji można wyróżnić (jak podaje Internet):
– medyczne – zagrożenie zdrowia matki;
– eugeniczne – stwierdzenie ciężkich wad wrodzonych podczas badań prenatalnych;
– gwałt;
– psychiczne – kobieta czuje się za młoda lub za stara, studiuje, nie ma w danej chwili ochoty na zostanie matką, uważa swoją rodzinę za kompletną;
– socjalno-ekonomiczne – trudna sytuacja materialna i finansowa;
– problemy rodzinne, małżeńskie lub w relacji między partnerem.
Kobiecie w ciąży w podjęciu decyzji o aborcji ułatwia brak więzi małżeńskich, poczucie odrzucenia, brak zainteresowania mężczyzny sytuacją kobiety, czy też szantaż mężczyzny bądź rodziny, jak również presja służby medycznej (np. lekarza). Skutkiem tych sytuacji jest osamotnienie kobiety, która za jedyne rozwiązanie uważa dokonanie aborcji. Gdy świat zawalił się na jej głowę i została z tym całkiem sama, nie może ona podjąć racjonalnej decyzji. A podjęcie decyzji o aborcji nie rozwiąże jej problemów, wręcz przeciwnie: konsekwencje będzie odczuwała do końca swojego życia.
Pamiętajmy też, że  kobieta w ciąży, szczególnie w pierwszym trymestrze doświadcza zmiennych uczuć wobec poczętego dziecka, co jest zjawiskiem normalnym, gdyż niemal wszystko zmienia się w jej życiu, począwszy od wyglądu i gospodarki hormonalnej aż po zmianę pozycji społecznej. W zależności od sytuacji, w jakiej się ona znalazła, te uczucia wobec poczętego dziecka mogą być bardzo różne, pozytywne i negatywne.
 
Kobieta, która otrzymuje wsparcie, może podjąć zupełnie inną decyzję. Dlatego powstaje Fundacja Dwa Kilogramy Szczęścia. Chcemy wspierać kobiety w ciąży i ich bliskich, żeby każde poczęte dziecko przyszło na świat w kochającej się i szczęśliwej rodzinie, żeby każde poczęte dziecko przyszło na świat jako dziecko wyczekane i kochane.

Pomóżcie nam: https://pomagam.pl/dwakilogramy/

Dziękujemy :)